– Moja rodzina przyjechała z Wileńszczyzny, zamieszkaliśmy na Opolszczyźnie. Babcia mówiła mieszanką różnych języków: polskiego, litewskiego, rosyjskiego, białoruskiego, wtrącała też słowa ukraińskie. Koleżanki, które do mnie przychodziły, nie rozumiały, co mówiła, ja natomiast świetnie się z nią dogadywałam – mówiła o swoim dzieciństwie Joanna Wańkowska-Sobiesiak, która opisała je w książce „Serwus chrabąszcze”.
Pisarka była gościem spotkania grupy „Moja ulica, moja okolica” 7 marca. Spotkanie odbyło się w siedzibie SSK Pojezierze w Olsztynie.
18 książek w ciągu 17 lat. To efekt pracy Joanny Wańkowskiej-Sobiesiak, olsztyńskiej konserwatorki sztuki, dziennikarki, byłej pełnomocniczki wojewody ds. mniejszości narodowych.
Opowiadała o powojennych realiach: – Gdy wchodziłam do sklepu w tym niewielkim mieście na południu Polski, milkły rozmowy, słyszałam tylko ciche zdanie wypowiadane po niemiecku „Przyszła ta (tu padało niecenzuralne słowo) Polka”. Takie były relacje. Moja mama była wściekła, gdy jej brat ożenił się z Eryką, Niemką. Jak tak można?- mówiła. – A z kim mieliśmy się żenić? Tylko autochtonki były – odpowiadał wujek. Eryka zmieniła imię na Irena. Ślub brali w kościele ewangelickim, dzieci na zmianę chrzcili w ewangelickim i katolickim obrządku. Tworzyli bardzo szczęśliwą parę, Irena była wspaniałą żoną i matką.
Pani Joanna nie tylko przywoływała wspomnienia, które utrwaliła w książkach biografocznych, ale opowiadała też bohaterach innych swoich reportaży: o kobietach, mieszkankach Prus Wschodnich, wywiezionych przez Rosjan w 1945 roku na Syberię (książka „Buty Agaty”), o Mazurach, których już nie ma („Ostatni Mazur”), o Polakach, którzy ratowali Żydów w czasie II wojny światowej („Moi sąsiedzi”).
I odpowiadała na pytanie: Jak pisać o swojej ulicy, swojej okolicy?
– Piszcie takim językiem, jak mówicie. Żadnych udziwnień, wymyślnych słów. Jak zacząć pisać? Nie od początku, może być od końca. Nie zaczynajcie swoich opowieści od zdania „urodziłem się”. Każdy się kiedyś urodził -mówiła Joanna Wańkowska-Sobiesiak. – Dziś swoją książkę o moich dwóch domach zaczęłabym tak: „Stoję w oknie, obserwuję swój ogród zasypany śniegiem, otwieram okna, widzę, jak mój dom oddycha. Niedługo go zostawię, opuszczę”. Mogłam zacząć pisanie od pożegnania z domem, a potem opisać, kto tu mieszkał przede mną.
Historia domu na osiedlu Nad Jeziorem Długim, w którym mieszkała pani Joanna, skupia w sobie historię Olsztyna.
– Nawet więcej, to lustrzane odbicie losów tych ziem – mówiła pisarka. – Przed wojną był to obywatel Prus Wschodnich, Niemiec, funkcjonariusz gestapo. Po wojnie Żyd Chaim, który wyjechał do Izraela, później małżeństwo z Wołynia i w końcu ja, potomkini wilniuków.
Na spotkanie przyszedł też… pies pani Joanny, Klops. Pisarka jest wielką miłośniczką zwierząt. Uczestnikom podarowała kilka egzemplarzy swojej książki „Świat drugiego podwórka” o zwierzakach, a miała ich niemało.
I na zakończenie podkreśliła: – Zachęcam do pisania, bo opowieść, książka zostanie, wszystko inne jest ulotne. Moja mama pamiętała, w jakich podkolanówkach wręczała Piłsudskiemu kwiaty, ale nie pamiętała, co jadała wczoraj na kolację. Nie odkładajcie pisania na później, piszcie!
Efektem spotkań grupy „Moja ulica, moja okolica” jest spisanie historii rodzinnych. Pomysłodawczynią i autorką projektu jest olsztyńska dziennikarka Beata Brokowska.
Red.
Projekt „Moja ulica, moja okolica” został dofinansowany ze środków Programu „UTW–Seniorzy w akcji” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowanego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych ę. Działania wspiera SSK Pojezierze w Olsztynie.