Foto z anegdotą: Krzysztof Skłodowski

Jest 26 kwietnia 1997 roku. Zbigniew Marek Hass w teatrze wystawia „Operetkę” Witolda Gombrowicza. Dzień wcześniej spotykam się z ówczesnym szefem działu kulturalnego Gazety Wyborczej w Olsztynie Tadeuszem Szyłłejką. W krótkich słowach przedstawia zadanie:
– Dyrektor Teatru Jaracza, nie dał zdjęć ze spektaklu więc musimy te zdjęcia zrobić w teatrze, na premierze. Mówię, że w teatrze na premierze nie można robić zdjęć, można co najwyżej klaskać…
– On – I o to właśnie chodzi. Będziemy klaskać ale na łamach gazety.


To było czyste szaleństwo. Marynarka, aparat, trzeci rząd od frontu. Ostatnia scena. Słyszę z boku: teraz, teeraazz! Bach, bach, bach. Jakaś pani z przodu, odwraca się oburzona, proszę pana! Jak pan śmie!? Co za bezczelność! Bach, bach! Cały teatr wstaje z miejsc, braaawo braaawo! Ja zlany potem, wybiegam z teatru.

Nazajutrz zdjęcie wywołuje prawdziwą burzę telefonów, listów. Jeden z nich od dyrekcji Teatru, z prośbą o natychmiastowe zwolnienie fotografa oraz dziennikarza został wysłany bezpośrednio do Adama Michnika, po czym odesłany do oddziału olsztyńskiego. Skończyło się na tym, że do teatru Jaracza wszedłem dopiero po zmianie dyrekcji czyli 6 lat później…

Zbigniew Marek Hass przed spektaklem uprzedzał: zdjęć nie ma, ponieważ w spektaklu występują młodzi absolwenci i studenci Studium Aktorskiego i oni po prostu się wstydzą…