Oddział covidowy. Wszyscy jesteśmy tu wyczerpani. Odpoczywam patrząc w okno. Szukam na zewnątrz porządku i normalności, których brak tu w środku. Nagle spada śnieg. Zabiela chodniki. Biel wnosi tyle spokoju, że aż wydaje mi się to nieracjonalne.
Raptem otwiera się okno naprzeciwko. Staje w nim pielęgniarka w pełnym oporządzeniu zabiegowym. Też w bieli. Zgarnia śnieg z parapetu i ugniata dłońmi kulki, lepiąc bałwanka. W kilka chwil śniegowy ludzik staje na parapecie, a ona zamyka okno i wraca do pracy.
Też miała potrzebę odmienności? A może wyobrażała sobie, że robi to ze swoim dzieckiem? Nie widziała mnie. Ale ta chwila napełniła mnie pogodą. Chyba nigdy nie zdarzyło mi się patrzeć za okno z taką przyjemnością,