Bardzo często na plenery wozi mnie mój mąż Jacek. Czasami wyjeżdżamy bardzo wcześnie rano. Nie mam siły siedzieć i obserwować, gdzie jedziemy. Spałam więc w swojej „alkowie” w kamperze, a Jacek gdzieś jeździł po ciemku, po szutrowych drogach.
Foto z anegdotą: Anna Panas
Któregoś razu, na zdjęcia, wybrałam się nad jezioro Dejguny. Było mroźnie, a nad jeziorem skutym lodem unosiła się mgła.
Foto z anegdotą: Bartek Warzecha
Zdjęcie powstało 28 stycznia 2016 roku. Jechałem wtedy z Białegostoku do Warszawy i spieszyłem się by zdążyć na urodziny mojej siostry Magdy.
Foto z anegdotą: Wiesław Kubczak
Aleksander, Pan na Zamkach w Olsztynie i Kwidzyniu, przy kuflu piwa, zwierzył mi się z marzenia, aby po wieloletniej państwowej służbie, kiedy ma prawo oczekiwać co mu się po prostu należy, rozwiązać jeszcze zagadkę, która niewątpliwie ma charakter kryminalny. Chodzi o zdarzenie sprzed lat. Dotyczy kradzieży mienia państwowego, jakimi były cukierki miętowe ,przechowywane w skrytce znajdującej się w prawej szufladzie ,jego służbowego biurka, na Zamku w Kwidzynie.
Aleksander uzasadnił głębię tego dramatu, wyjaśnił rolę i znaczenie cukierków miętowych w kontekście zarządzania Zamkiem. Otóż cukierki były niezbędne w pracy z racji na częste kontakty z „całuśnymi” muzealnikami ze wschodu. Miętusy należały do służbowego wyposażenia Aleksandra , tak jak długopis, ołówek czy gumka i były również kupowane na fakturę. Aleksander potraktował zniknięcie cukierków jak kradzież mienia państwowego.