Całe życie z rockiem

Jak i kiedy zaczęła się moja przygoda z muzyką rockową?
Dawno temu w zamierzchłych latach 60-tych ubiegłego wieku.
Gdy jeszcze byłem pacholęciem w kolebce w moim domu rodzinnym
rozbrzmiewały dźwięki muzyki, niekoniecznie rockowej.
Rodzice, szczególnie mój Ojciec lubił dobrą muzykę pop
i to pewnie od niego i jego słuchania Radia Luxemburg zaczęła się
moja miłość do angielskiego rocka, zwłaszcza do Beatlesów.
Tak, to był pierwszy zespół, który wpadł mi w ucho i tak już zostało.
W domu mam kilka płyt Beatlesów, postbeatlesowskich,
byłem na koncercie Paula McCartneya, koncercie Ringo Starra, bawiłem się świetnie.
Beatlesi do tej pory są najważniejszym zespołem w moim życiu.
Napisałem, że to wszystko dosyć dawno się zaczęło, w czasach PRL-u i sadzę,
że Państwo wiecie, że dostęp do płyt był wówczas dosyć utrudniony,
byliśmy skazani na Polskie Nagrania i Polskie Radio,
które robiło co mogło, a mogło niewiele. Co dalej?
Nagle przyszły lata 70-te z rozwiązaniem Beatlesów, z nową muzyką, z nowym rockiem: psychodelicznym, symfonicznym, z Floydami, Genesis, Yes, Zeppelinami – byli najlepsi,
potem z Queen i Eagelsami. Słuchało się tego w sposób następujący,
oto instrukcja: długie włosy, smętna mina, dosyć dziwne ubranie –  dżinsy dzwony,
koszula z koszmarnym kołnierzem, mógł być golf, najlepiej czarny.
Słuchało się w grupie, dosyć głośno, rodzice dostawali szału, a potem dyskutowało się,
aż po blady świt, bo wtedy rozmawiało się a nie wysyłało sms-y.
Niestety dużo się paliło w dodatku były to ohydne papierosy,
śmierdziały jak palona słoma, ale za to muzyka była przepiękna, do tej pory jej słucham,
może nie w napięciu ale ze wzruszeniem.
Rock z lat 70-tych był kapitalny, chociaż powiedzmy sobie szczerze lekko pompatyczny.
Lata leciały, a ja słuchałem i słuchałem, Polskie Radio grało lepiej i więcej,
to zasługa Trójki i jej dziennikarzy: Kaczkowskiego, Manna, Niedźwiedzkiego,
zaś mnie dopisywało szczęście, bo cala rodzina uznała mnie za wariata i maniaka,
i wszyscy ze wszystkich stron świata przywozili mi płyty od Beatlesów poprzez
Floydów, Zeppelinów po Sex Pistols.
Bo znowu przyszły nowe czasy i nowa muzyka – punk rock z Pistolsami, Clashem,
The Jam i  z nowym/starym spojrzeniem na rock i jego formułę.
Jak wspomniałem dopisało mi szczęście i na własne oczy i uszy zaznałem punkowej rewolty.
Lato 77 roku spędziłem u krewnych w Anglii i Szkocja –  czego ja się tam nasłuchałem
i naoglądałem,  aż głowa mała.
Czasy mają to do siebie, że się ciągle zmieniają, przyszły studia, pierwsza praca,
więcej wyjazdów i wizyt na zachodzie, więc i więcej płyt, a przy okazji wymarzona praca
w Polskim Radiu. Zaczęło być łatwiej, bo zmienił się ustrój i pojawiły się płyty w sklepach. Najpierw analogowe, potem te srebrne małe i kupno nowej płyty U2 nie było problemem.
Czy jest lepiej? Być może, ale nie ma już tej ekscytacji, napięcia,
bo po prostu idę do sklepu i kupuję sobie nowe Coldplay, nowego Gilmoura
lub nowego McCartneya czy wznowienie Zeppelinów. Niby jest fajnie,
a jednak czegoś mi żal.
Żal mi MTV, które jest teraz straszne, a było kiedyś genialne, ale o tym w kolejnym artykule.

Następne tematy: Polskie brzdąkanie na gitarach.
Świat do nas przyjechał –  koncerty.

Jacek Hopfer