ALFABET SAŁUDY. Papieru czernienie

Czernić papier farbą drukarską zacząłem jesienią 1945 roku. Byłem osiemnastolatkiem,
za rok miałem zdawać maturę. Do debiutu w warszawskim piśmie redagowanym chyba przez Antoniego Rękasa nie przywiązywałem najwidoczniej większej wagi, skoro nie pamiętam nawet tytułu tej gazety. Pamiętam jedynie, że na ostatniej stronie tego pisma zamieszczono opracowane przeze mnie porzekadła i gadki ludowe, ubogacone jakimiś rysunkami.
Zajęło to całą kolumnę. Gratulował mi tego „wyczynu” Michał Gałaj, ojciec pisarza Juliana, niekwestionowany autorytet w moich rodzinnych Mystkowicach.

Sprawozdanie w z wycieczki szkolnej na Ziemie Odzyskane, odczytane najpierw na ogólnoszkolnym zebraniu uczniów, ukazało się następnie w czasopiśmie „Nowizna Wiciowa” wydawanym przez Zarząd Wojewódzki „Wici” w Łodzi. Niemniej ważnym był artykuł
o Społecznym Komitecie Elektryfikacji Wsi w powiecie łowickim, zamieszczony w tygodniku „Wici”.

Za swój autentyczny debiut uważam reportaż o odbudowie zniszczonych wsi na przyczółku magnuszewickim. Zamieścił go organ Związku Samopomocy Chłopskiej tygodnik „Chłopska Droga”. Ta publikacja od tych poprzednich różniła się tym, że otrzymałem za nią swoje pierwsze honorarium, i to wcale nie małe jak na moje ówczesne potrzeby.

Potem, gdy dziennikarstwo stało się moim zawodem, czernienie papieru farbą drukarską stało się nałogiem.

 

Bronisław SAŁUDA