ALFABET SAŁUDY: Kryminał w tle

Otwarcie nowego budynku rozgłośni olsztyńskiej odbyło się z wielką pompą. Pierwszy i jak dotąd jedyny w Polsce obiekt od podstaw projektowany, wzniesiony i dostosowany do potrzeb radiofonii. W uroczystości poza władzami wojewódzkiego komitetu partii i rady narodowej, brali udział przedstawiciele Radiokomitetu, z Warszawy oraz delegacja z zaprzyjaźnionego obwodu kaliningradzkiego oraz radiowcy z Niemieckiej Republiki Demokratycznej, którzy potem zamieścili stosowny artykuł w swoim resortowym organie.

Pamiętam, że w moim parominutowym przemówieniu (nagranie jest przechowywane
w rozgłośnianej taśmotece) znalazło się kilka zdań, jak to w sielankowej współpracy z władzami partyjnymi i samorządowymi doszło do tego, że możemy się ze starego, niebywale ciasnego lokum przenieść do tak nowoczesnego obiektu. W tych słowach kryła się porcja przewrotnej ironii, bowiem władze lokalne i większość olsztyniaków doskonale wiedziała, że relacja o tej sielankowej współpracy mija się z prawdą, o czym wspomnę jeszcze przy innej okazji.

Po przeniesieniu się rozgłośni do nowej siedziby egzekutywa naszej POP i Rada Zakładowa postanowiliśmy na wspólnym posiedzeniu, że w lokalach na Kajki 8 zostaną zakwaterowani nie mający mieszkań radiowcy. W trakcie przygotowań do adaptacji pomieszczeń dowiedzieliśmy się, że w budynku na Kajki będzie urządzony luksusowy hotelik dla honorowych gości miejscowych władz.

Postanowiłem niezwłocznie interweniować. Obcesowo i bez uprzedzenia wparowałem do gabinetu przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej (odpowiednik dzisiejszego wojewody). Nie był sam. Pamiętam, że w wśród kilku obecnych na pewno był pierwszy sekretarz KW Edmund Wojnowski, ciekawe czy pamięta ten ważny dla mnie epizod?

Świadomie zaszarżowałem:

– Wiemy, że budynek na Kajki ma być nam zabrany, załoga się burzy, część ludzi od lat jest bez mieszkania.

– Jest taki projekt.

– Prosimy wobec tego o pięć mieszkań jako rekompensatę.

– Nie mamy.

– To my nie ustąpimy. Staniemy z toporkami przy oknach i nie wpuścimy nikogo środka.

– To grozi kryminałem.

– Towarzysz Gomułka też siedział – odparowałem i nie czekając na ciąg dalszy wyszedłem nie trzaskając drzwiami.

Niepotrzebnie spodziewałem się jakiś represji. Władza ludowa na szczęście odstąpiła od zamiaru zorganizowania hotelu dla vipów i dzięki temu radiowcy mogli bez szczęku toporów objąć
w posiadanie dom po starej rozgłośni.

 

Bronisław SAŁUDA