Wiosna idzie… Wicher wył i przewracał ławki na podwórzu, ale chmury i światło zapowiadały się tak świetnie, że nie mogłem zostać w domu.
I choć zwiewało czapkę, a grad wpadał pod osłonę obiektywu, i fruwało błoto, to okoliczności mnie zaskoczyły. Nie dało się spokojnie fotografować przez zalane wizjer i okulary. Straciłem ściereczkę do obiektywu, przewiało mi uszy, cały utaplałem się błotem; lecz nie poddałem się, kilka zdjęć przywiozłem i porzuciwszy wieczorne plany, siedziałem długo nad nimi, póki jeszcze w pamięci miałem, te kolory. Oto jedno z nich, choć teraz zupełnie nie widać pandemonium, jakie panowało na wzgórzu między wsią Czarny Kierz, a Tolniki Wielkie.