,,Co Łyna widziała’’ – Melania Olędzka

Czasem słyszę pytanie – jakie stosujesz techniki, jakie interesują cię tematy, skąd czerpiesz pomysły itd. itd. Odpowiadam, iż przez wiele lat wykonywałam różne prace stosując różne techniki, jak: rysunek ołówkiem, kredką, piórkiem i tuszem, malowałam farbami olejnymi, akrylem i akwarelami. Uczestniczyłam w wielu plenerach i wystawach w różnych zakątkach kraju jak np. szlakiem cerkiewek w Bieszczadach czy też poznając urokliwe miejsca w Kotlinie Kłodzkiej lub malując motywy morskie w Międzyzdrojach, a także w Augustowie i okolicach.
Zawsze jednak pozostaję wierna naszemu regionowi – Warmii. Inspiracją jest jej urokliwy pejzaż – rzeki, jeziora, lasy, zamki, kościoły, kapliczki. Odwiedziłam wiele miejscowości, główne miasta Warmii (dawne komornictwa), wędrując i jeżdżąc zawsze ze szkicownikiem lub aparatem fotograficznym.


Zafascynowała mnie Łyna – rzeka Warmii. Przemierza ją na wskroś, jest jakby jej powiernikiem. Ja czułam jakąś dziwną i niezwykłą więź z tymi miejscami, bo bywałam tam często.  I zdałam sobie sprawę, że je malując, układam je w pewien ciąg wydarzeń, i tak w mojej głowie powstał zamysł obrazów, które z czasem dopełniałam – projekt zamierzenia, a może cyklu obrazów – „co Łyna widziała’’.

Zacznijmy od źródeł Łyny w pobliżu miejscowości o tej samej nazwie. Tu strumyczki wody sączą się spod kamieni, korzeni, dając początek rzece. Tak tam powstał obraz  „Źródła Łyny”. I tak właśnie się zaczęło.

Dalej Łyna jest już prawdziwą rzeką, bo niespokojna, tak ją spotkałam w Brzeźnie Łyńskim, malowniczej wsi z zachowanymi jeszcze domami warmińskimi, zaś od Rusi Łyna przewija się już powoli i szczególnie urokliwie meandruje, tam też powstało kilka moich obrazów olejnych i akwarel w tonacjach czasem wiosennych, czasem zimowych.


Za Bartągiem dalej i powolnie Łyna wije się przez niezmierzone, zimą zastygłe w śniegu, a latem kwieciste, łąki i pola, aż do Olsztyna.


A Olsztyn to dla mnie kopalnia przeróżnych tematów. Szczególnie zamek kapituły warmińskiej wielokrotnie przeze mnie malowany, bo czy to zima, czy to lato, to temat wyjątkowo urokliwy. A przecież Łyna „ogląda’’ Olsztyn ten dawny i jego zabudowę współczesną.


Opuszczając Olsztyn Łyna zmierza ku Dobremu Miastu, ale po drodze mija Brąswałd, pięknie położoną, wśród pagórków, wieś. I tu „zobaczyła” wyniosły neogotycki kościół, kilka kapliczek, i dom, w którym mieszkała warmińska poetka Maria Zientara-Malewska.


Malownicze meandry zachwycają swoją urodą o każdej porze roku, a w okolicach Knopina brzegi łączy stalowy most – unikalna łukowa konstrukcja z początku XX wieku.

W sercu Warmii leży Dobre Miasto i już z daleka widać górujący nad okolicą kościół Najświętszego Zbawiciela i Wszystkich Świętych, a ja lubię miejsce, gdzie Łyna leniwie opływa Basztę Bocianią, a potem zmierza w kierunku Smolajn, dawnej, letniej rezydencji biskupa Ignacego Krasickiego.


Rezydencję biskupów w Lidzbarku Warmińskim posadowiono w widłach dwóch rzek Łyny i Symsarny. Dostojny, gotycki zamek wciąż tu twardo stoi i zachwyca. A Łyna spokojnie płynie dalej, już w miejsca mi nieznane i pewnie też jest tam pełna uroku i magii.


Tak wygląda moje miejsce na ziemi. Tu żyję i maluję.