Podwodny świat Alicji i Janusza Dramińskich

W chłodny listopadowy wieczór, na pięterku w Pojezierzu, gościliśmy olsztyńskich miłośników tropikalnych mórz i nurkowania. To znane już nam małżeństwo Alicji i Janusza Dramińskich, a obecne spotkanie można nazwać rewizytą, bo latem to my gościliśmy w ich Muzeum Maszyn Rolniczych w Sząbruku.

Teraz mieliśmy okazję poznać inną ich pasję, fotografowanie podwodnego świata mórz południowych, niezwykle kolorowego i ekscytującego. Bo tam, skąd właśnie wrócili, jest upalnie, wilgotno i kolorowo. A tym miejscem jest rafa koralowa otaczająca zachodnie wybrzeża Nowej Gwinei. Dramińscy jeżdżą na morza południowe od kilkunastu lat, a tego roku byli tam aż trzykrotnie. Z każdej z wypraw przywożą mnóstwo zdjęć i wrażeń, i lubią o tym opowiadać.

Wyprawa tak naprawdę zaczyna się, gdy docierają do miasta Solong, we wschodniej Indonezji, bazy płetwonurków, i zanim zamustrują na żaglowym stateczku, już wyczuwają lekki szkwał niosący od morza świeżość i podnietę. Pozostaje tylko ponowne przejrzenie sprzętu i czekanie, by zejść pod wodę. Stateczek zabiera na pokład kilkunastu miłośników nurkowania, po czym płynie na wydzielony dla turystów akwen, i tam rzuca kotwice. Nurkowania rozpoczynają się od 6 rano, zwykle to godzinne seanse, dziennie po trzy razy, czasem nurkują też nocą. Wtedy rafa jest inna, bardziej tajemnicza, pojawiają się zwierzęta, których za dnia nie widać.

Prezentowane tego wieczoru w Pojezierzu podwodne zdjęcia są obrazem zupełnie innego, pięknego świata; dla większości z nas niedostępnego. Feeria barw i niesamowite formy koralowców, dziwaczne ryby i inne stwory; ci co lubią filmy przyrodnicze mieli okazję posłuchać ludzi, którzy doświadczyli tej niesamowitości i wydawało się nam niewyobrażalne, że tych dwoje jeszcze trzy tygodnie temu nurkowało z aparatami fotograficznymi na głębokości piętnastu metrów.

Rafa koralowa to wyjątkowy ekosystem, jest domem dla ponad 25% morskich stworzeń. Wygląd koralowców często zaskakuje, a ich różnorodność oszałamia. Gatunków są setki, niektóre żyją nawet 2000 lat. Ryby i inne zwierzęta niezwykle barwne, w kropki i w paski, wtapiają się w poruszane pływami koralowce. Inną formą kamuflażu są ich kształty, czasami trudno powstrzymać zdziwienie.
Ludzie, odkrywający podwodny świat i jego mieszkańców, nazywali je, szukając analogii do rzeczywistości z jakiej przybyli; stąd papugoryba, konik morski i diabeł, oczywiście też morski.
Nasi goście uświadomili nam, że na głębokości kilkunastu metrów światło słoneczne jest przytłumione i tak naprawdę jest tam szaro, dopiero reflektor, bądź lampa błyskowa, wydobywa z mroku kolory. Nurek w głębinie ma też przyjemność rozkoszować się bezgraniczną ciszą.

Obydwoje penetrowali rafę koralową z aparatami fotograficznymi w poszukiwaniu trofeów tych bezkrwawych łowów. To nie było takie proste, podchody i przymiarki czasem trwały bardzo długo. Bo nie zawsze mające pozować stworzenia zachowywały się tak, jakby życzył sobie tego fotografujący je człowiek. Oglądając zdjęcia dostrzegamy różnice w postrzeganiu tematów, co wynika z różnicy charakterów obojga małżonków. Pani Alicja ma bardziej zrównoważoną osobowość, w jej zdjęciach zwraca uwagę przywiązanie do szczegółów, zbliżeń, to tak zwane ujęcia makro, wymagające cierpliwości. Pan Janusz to wulkan energii i chyba nie potrafił koncentrować się na detalach, pływał wszędzie, schodząc na głębokość 30 metrów. Jego dorobek to zdjęcia szerokokątne, przedstawiające ogrom zjawiska jakim jest rafa koralowa. Wygląda na to, że doskonale się uzupełniali. Wyselekcjonowane zdjęcia wykorzystują później do wydawanego co roku kalendarza ich firmy.

Wyprawy na morza południowe to także spotkania z ciekawymi ludźmi, z różnych państw i kręgów kulturowych, a łączy ich miłość do podwodnych eskapad. Państwo Dramińscy utrzymują z wieloma z nich kontakty, starając spotykać się ponownie, jak z panią Katsuko, obecnie 75-letnią damą z Japonii, która przygodę z nurkowaniem zaczęła przed dziesięciu laty. Jej historia niech będzie zachętą, bo jak zapewniali nasi goście, na rozpoczęcie przygody z nurkowaniem nigdy nie jest za późno.