Emigracja to półżycie

Dionisios Sturis

Dionisios Sturis

Niespotykana tragedia. Polski emigrant zarobkowy w 2011 r. na wyspie Jersey zabił nożem sześć osób – całą rodzinę, w tym dzieci. Dlaczego zabił? Ewa WinnickaDionisios Sturis w swej przejmującej książce pt. „Głosy Co się zdarzyło na wyspie Jersey” próbują odpowiedzieć na to pytanie, pokazując jednocześnie to, o czym zazwyczaj się nie mówi. Cenę, jaką płaci większość wyjeżdżających: poczucie wyobcowania, egzystencję na granicy biedy, stres, choroby psychiczne, przemoc. O pobycie na wyspie, zbieraniu informacji do książki mówi jej współautor Dionisios Sturis, który 24 marca br. był gościem olsztyńskiego MOK:

14 sierpnia 2011 r. – na wyspie Jersey to był piękny, gorący dzień. Rodzina Rzeszowskich chwilę wcześniej wróciła na wyspę z 2 tygodniowych wakacji w Polsce. Tego dnia byli na grillu u przyjaciółki. Po dwóch godzinach Damian Rzeszowski chwycił za nóż. W kilkanaście minut zabił sześć osób. Najpierw teścia, później żonę, dwoje swoich dzieci, następnie przyjaciółkę i jej córkę. Na koniec chciał zabić siebie, zadał sobie około 30 ciosów, ale przeżył. Zdarzenie w ogrodzie widzieli sąsiedzi, którzy zawiadomili policję. Rzeszowski dostał się do mieszkania, tracił przytomność i tam uratowali go lekarze pogotowia.

Rok później odbył się proces, Rzeszowski został skazany za zabójstwo na 30 lat więzienia. Sąd uznał go za niepoczytalnego. Ewa Winnicka po raz pierwszy usłyszała o tej historii, gdy pracowała nad książką „Angole”. Jeździła po Wielkiej Brytanii i rozmawiała z polskimi emigrantami na wyspie. Gdy dotarła do niej ta wiadomość i pomyślała, że jest to przykład ekstremalnie nieudanej emigracji. Ja w tym czasie byłem na wyspie Man leżącej między Liverpoolem, a Dublinem, która jest bardzo podobna do Jersey. Obie mają status dependencji korony brytyjskiej, są rajami podatkowymi i są równie piękne. Ewa skończyła swoją książkę, ja swoją o polskiej emigracji na wyspie Man, więc postanowiliśmy wspólnie napisać coś większego o wydarzeniach na wyspie Jersey.

Historia zbrodni była dla nas punktem wyjścia. Zbierając materiały dochodziliśmy do przekonania, że ważniejsze od tej zbrodni będą historie poboczne, bo pokazują prawdziwe życie na emigracji. Pisząc książkę mieliśmy dostęp do materiałów sądowych, nagrań, zeznań świadków. Np. wstrząsające było opowiadanie policjantki, która próbowała ratować Kacpra, syna zabójcy. Gdy po kilku miesiącach od złożenia maszynopisu do druku przeczytałem książkę „na świeżo”, to mi samemu ciarki przechodziły po plecach.

Jeśli z Jeresy zdjąć politurę z przewodników turystycznych, to okaże się, że życie na wyspie wcale nie jest łatwiejsze niż gdzie indziej. Polscy emigranci mają być może jeszcze większe problemy niż emigranci np. z Wielkiej Brytanii. Na Jersey, żeby zyskać pełnię praw obywatelskich trzeba żyć pięć lat. Dopiero wtedy ma się pełny dostęp do opieki psychologicznej, medycznej, zasiłków itp.  W Wielkiej Brytanii wszystko dostaje się na starcie. Wyspa jest mała, co u niektórych wywołuje problemy klaustrofobiczne, w skrajnych przypadkach poczucie uwięzienia. Wyspa jest rajem podatkowym otwartym dla bogaczy, którzy w kilka godzin mogą kupić nieruchomość podczas, gdy osoby nie majętne muszą czekać na zezwolenie minimum dziesięć lat.

Zbrodnia wywołała na wyspie potężny szok społeczny. Wcześniej nie było takiego przypadku. Na wyspie panuje poczucie bezpieczeństwa, ludzie nie zamykają domów, samochodów, są wobec siebie przyjaźnie nastawieni. Nawet system prawny nie był przygotowany na wielkie przestępstwo. Spodziewaliśmy się, że wyraźnie odczuwalny szok wywoła z czasem debatę nad losem emigrantów, ale tak się nie stało. Dążenie wyspiarzy do utrzymania imagu wyspy jako pięknej, ciepłej i zielonej było silniejsze, więc problem zamieciono pod dywan.

Dionisios Sturis

Dionisios Sturis

Wyspa jest mała, społeczność polska niewielka, więc prawie wszyscy znali Damiana Rzeszowskiego. Wspominali go jako super chłopaka, świetnego kolegę. Wszyscy mieli problem ze zrozumieniem tego co zrobił. On sam podczas procesu nie przyznał się do zabójstwa i nie zabierał głosu. Odmówił kontaktu z nami. Z przebiegu procesu wynika jedynie, że cierpiał na depresję, ale biegli nie byli tu zgodni.  W naszej książce nie dajemy odpowiedzi dlaczego Rzeszowski zabił sześć osób. Raczej pokazujemy trud życia na emigracji, który może doprowadzić do skrajnych zachowań. Pokazujemy też jak wielka jest presja znajomych, przyjaciół, rodziny, którzy zawsze oczekują dobrych wiadomości. Że dobrze zarabiasz, że stać cię na wakacje zagraniczne, że masz, samochód, mieszkanie itd. Sami emigranci kreują takie opowieści, a my innych wiadomości nie chcemy słuchać. Takie życie w rozkroku między emigracją, a ojczyzną jest trudne. Niektórzy nasi bohaterowie mówili, że to jest półżycie.

Rzeszowski nienawidził Jersey. Chciał zarobić pieniądze i jak najszybciej wrócić do Polski, wpłacił nawet w kraju zaliczkę na kupno mieszkania. Żona przeciwnie. Wolała wygodne i przyjemne życie na pięknej wyspie. W książce poruszamy wątek przemocy domowej w polskich rodzinach.  Wiemy, że Lidia Rzeszowska korzystała z pomocy psychologicznej w przytułku dla kobiet. Damian Rzeszowski poszedł do lekarza rozmawiać o depresji już na końcowym etapie. Kobietom jest łatwiej poprosić o pomoc, mężczyźni robią to niechętnie. Na Jersey system pomocy psychiatrycznej właściwie nie istnieje, dla emigrantów tym bardziej. O swoich problemach trudno mówić po polsku, a co dopiero w obcym języku.

Podczas rozprawy sądowej toczył się spór pomiędzy psychiatrami. Lekarz powołany przez prokuratora dowodził, że oskarżony nie miał depresji, nie mógł słyszeć tytułowych głosów. Psychiatra obrony dowodził czegoś zupełnie przeciwnego. Decyzję o poczytalności lub nie oskarżonego podejmowali tzw juraci będący kimś w rodzaju naszych ławników, którzy nie mieli żadnego doświadczenia psychiatrycznego. Musieli po prostu dać wiarę jednej ze stron. Emigracja jest często swoistym katalizatorem. Jeśli wyjeżdżamy z Polski z jakimiś problemami, to te problemy za granicą wybuchają ze zdwojoną siłą. Tak mogło być w przypadku Rzeszowskiego.